W wielkim skrócie: wyjechaliśmy z mapą zaznaczoną na trzech punktach: wyspie Boracay (google mówiło że mają tam najpiękniejszą plażę na świecie, faktycznie, bardzo ładna, ale google powiedziało to samo także trzem tysiącom innych osób - wytrzymaliśmy jeden dzień), wyspie Palawan (znacznie mniejsze zagęszczenie turystów, nawet w dosyć znanym El Nido)
i San Juan na wyspie Luzon (stricte surferska miejscowość).
W tydzień udało się dotrzeć do wszystkich. Ledwo.
W tydzień udało się dotrzeć do wszystkich. Ledwo.
No comments:
Post a Comment